Dziecina, Łacina i Pierzyna
Podczas oglądania przed laty Ogniem i mieczem w reżyserii Jerzego Hoffmana, ekranizacji pierwszej części Trylogii Henryka Sienkiewicza, zapadła mi w pamięć krótka rymowanka wypowiedziana przez Jeremiego Wiśniowieckiego, granego przez Andrzeja Seweryna: Dziecina, Łacina i Pierzyna. Słowa te odnosiły się do rozprężenia w obozie wojsk polskich pod Piławcami, na pograniczu Wołynia i Podola, gdzie siły te poniosły we wrześniu 1648 roku dotkliwą klęskę, w panice rozpierzchając się przed przeciwnikiem.
Choć dotychczas nie zadawałem sobie trudu poznania wyjaśnienia owej sentencji, nieoczekiwanie znalazło mnie ono samo podczas lektury pewnej książki [1]. Określenia Dziecina, Łacina i Pierzyna odnosiły się kolejno do Aleksandra Koniecpolskiego, Mikołaja Ostroroga oraz Dominika Zasławskiego, trzech regimentarzy, a więc zastępujących hetmana dowódców, którzy nie wykazując cech niezbędnych do wykonania stawianych przed nimi zadań, zyskali właśnie owe prześmiewcze przydomki.
- Leśniewski, Sławomir. Sobieski. Lew, który zapłakał. Kraków: Wydawnictwo Literackie, 2021. S. 24.